JUSTIN’S POV
-Bieber, wstawaj –poczułem lekkie klepnięcie po ramieniu i
automatycznie otworzyłem oczy, które wciąż prosiły o zamknięcie. Westchnąłem
ciężko, po czym przetarłem moją twarz dłońmi i przekręciłem się na drugi bok.
-Możesz z łaski swojej ruszyć tyłek i się podnieść? –irytujący
głos Fredo, dochodzący z łazienki sprawiał, że miałem ochotę mu coś zrobić.
Zacisnąłem pięści, nie zwracając na niego najmniejszej uwagi.Sen zaczął opadać
mi na powieki, powodując że moje oczy znowu się zamknęły. Ale kiedy po raz
kolejny usłyszałem pieprzony rozkaz przyjaciela, energicznie wstałem z łóżka, a
chwilę później zarzuciłem na siebie leżący obok t-shirt. Dosłownie parę sekund
później w drzwiach ukazał się Fredo.
-Pospiesz się. – popatrzył na mnie z wyrzutem i oparł się o
ścianę. Odwzajemniłem niemiłe spojrzenie.Podniosłem się, a następnie wymijając go,
skierowałem się w stronę łazienki. Przemyłem twarz lodowatą wodą, która
sprawiła że się orzeźwiłem. Lekko poprawiłem włosy, uznając że nie chce mi się
szczególnie przejmować ich ułożeniem i zbiegłem na dół.
-Witamy gwiazdę. – zadrwił Scooter. Odruchowo pokazałem mu
środkowy palec, licząc się z tym że zaraz zostanę ochrzaniony.
-Nie spinaj się, żartowałem-podniósł ręce w geście obronnym
i postawił na stole kawę. Spojrzałem na nią rozbawiony, po czym
przeniosłem wzrok na Scootera.
-Dzięki , nie jestem kobietą. –posłałem mu sarkastyczny
uśmiech, po czym sięgnąłem do lodówki po stojące na drzwiach piwo. Nie
zastanawiając się długo, otworzyłem je i upiłem łyk.
-Widzę, że jak zwykle zdrowo rozpoczynasz dzień. –uniósł brwi
ku górze, po czym usiadł na krześle. Zrobiłem to samo, wciąż pijąc wyjęty przed
chwilą alkohol.
-Masz dziś jeden wywiad, a potem umówiliśmy się z Rodney’em
do studia. Nagrasz jeden kawałek i możesz iść, okej? – westchnąłem, pokazując
że nie jestem zadowolony z takiego planu dnia, po czym oparłem się wygodnie na
krześle.
-Nie możemy tego wszystkiego przełożyć? Ledwo żyję. –podniosłem
się i wyrzuciłem puszkę do kosza.
-Sam się…
-… na to wszystko pisałem, tak wiem .-zacytowałem Scooter’a,
nie mając ochoty słuchać po raz setny że to ja chciałem być gwiazdą i że to
tylko i wyłącznie mój wybór. –Po prostu dziś jestem zmęczony. Kur*a ,czy to tak
ciężko zrozumieć? –wyrzuciłem ręce w górę i stanąłem przy schodach, chcąc iść
na górę.
-Za godzinę bądź gotowy. Nie mam ochoty znowu na ciebie
czekać i przepraszać wszystkich za spóźnienie rozwydrzonej gwiazdki. - powiedział oschle. Nie zareagowałem, bo nie
miałem ochoty na bezsensowne kłótnie. Wkurzony poszedłem do pokoju.
CAILIN’S POV
Siedziałam wygodnie na fotelu, a mój wzrok był wbity w
książkę. Z zaciekawieniem czytałam każdą linijkę tekstu, napisanego czarnym i
widocznym drukiem. Co jakiś czas odrywałam się od lektury żeby napić się wody,
stojącej na biurku.
-Cailin! – zawołała Danielle z kuchni. Włożyłam zakładkę do
środka i odłożyłam książkę na łóżko, po czym podeszłam do mojej przyjaciółki.
-Co jest? –spytałam ,opierając się o blat kuchenny. Danielle
przerwała wykonywaną czynność i odwróciła się w moją stronę.
-Pójdziemy dzisiaj do galerii, okej? –wywróciłam teatralnie
oczyma – Muszę kupić parę ubrań, a tobie dobrze zrobi wyjście na świeże
powietrze. –sarkastycznie się uśmiechnęła.
-Mam tylko nadzieję, że idziemy tam same a nie z John’em…
-powiedziałam ledwo słyszalnie. Nienawidziłam kiedy była w towarzystwie swojego
chłopaka. Zawsze zbyt nadmiernie pokazywali swoje uczucia i zawsze w najmniej
odpowiednich miejscach.
-Mówiłaś coś? –Danielle udawała, że mnie nie słyszała.
Posłałam jej nieszczery uśmiech i odwróciłam się na pięcie.
-Będę gotowa za pół godziny. –oznajmiłam, wychodząc z
pomieszczenia.
*godzinę później*
Szłyśmy powoli, aby nacieszyć się panującą pogodą. Było z 25
stopni i uparcie świeciło słońce. Pięknem krajobrazu bardziej cieszyła się
Danielle. Ja nigdy nie byłam zwolenniczką przebywania długo na świeżym
powietrzu jedynie w towarzystwie
zwierząt i roślin. Zdecydowanie bardziej wolałam siedzenie w naszym malutkim,
wynajmowanym mieszkaniu z książką albo telefonem w ręku.
-Idziesz jutro na imprezę urodzinową do Lilly? –spytała mnie
towarzyszka, cały czas patrząc przed siebie z uśmiechem wymalowanym na twarzy.
-Jasne. –odrzekłam z sarkazmem i krzywo się uśmiechnęłam.
-Oh, czemu nie? – Danielle popatrzyła na mnie jak na
najbardziej denerwującą osobę na świecie.
-Alkohol, narkotyki i lizanie się po kątach. To rzeczywiście
moje klimaty – spojrzałam na nią roześmiana, po czym odwróciłam wzrok, mając
nadzieję że zrozumiała wyrażoną przeze mnie niechęć do pójścia na planowane
wydarzenie.
-Na twoim miejscu korzystałabym z okazji.-zatrzymałam się i
popatrzyłam ze zdziwieniem na przyjaciółkę.
-Jakiej znowu okazji? –wyrzuciłam ręce w górę.Cicho
zachichotała.
-Oh, błagam. Nie udawaj, że nie wiesz. Przecież każdy facet
pożera cię wzrokiem, a ty jesteś obojętna… - natychmiastowo wybuchłam śmiechem,
który zagłuszył ciszę i spokój, panujące w okolicy. Złapałam się za brzuch, a
Danielle szła przed siebie z powagą na twarzy.Dosłownie sekundę później
zobaczyłam jak staje w miejscu, a jej wzrok wbija się w jeden punkt tuż przed
nią.Przestałam się śmiać i stanęłam przed przyjaciółką.
-Hej, co ci? –pomachałam jej ręką przed oczyma, ale ona jedynie
się odsunęła, wciąż wpatrując się w stały punkt. Również tam zerknęłam. Ku
mojemu zdziwieniu nie działo się tam nic ciekawego, co jeszcze bardziej
wzbudziło moje podejrzenia.
-Jezu Cailin. – złapała mnie odruchowo za rękę i rozszerzyła
kąciki ust. Patrzyła na mnie jakby przed chwilą wygrała na loterii milion dolarów.
-Co? –wzruszyłam ramionami,irytując się jej zachowaniem.
-Spójrz tam. –zaczęła ledwo łapać powietrze, a jej nogi
trzęsły się jak galaretka. Zakryła twarz dłońmi i powstrzymała pisk szczęścia.
-Nic nie widzę. –odrzekłam zdezorientowana.
-Tam stoi Justin, Jezu. –cicho pisnęła, ale kazałam jej się
zamknąć.-Justin Bieber. –wydusiła, podskakując w miejscu. Zaśmiałam się,
słysząc jej podekscytowanie. Ponownie popatrzyłam w tamtą stronę. Rzeczywiście,
stał oparty o samochód, a wokół niego zaczął gromadzić się niewielki początkowo
tłum.
-Iii? –byłam chyba jedyną nastolatką, która na jego widok
miała sucho w majtkach, a jego obecność nie wzbudzała u mnie tak wielkiej
radości. – Możemy iść dalej?
-Tak! –krzyknęła natychmiastowo, puszczając moją rękę i
przyspieszając kroku, jakby bała się że on zaraz odejdzie. Podbiegłam do niej,
a kiedy byłyśmy bliżej, Danielle odgarnęła włosy z twarzy i podeszła do tego
wielkiego , uwielbianego przez miliony Justina Biebera. Nie miał zbyt miłego
wyrazu twarzy. Był jakby skrzywdzony i znudzony tym, że musi tu stać i robić
sobie zdjęcia z fankami.
-„Dupek” –pomyślałam. Moja przyjaciółka ustawiła się w
kolejce do zdjęcia i cały czas patrzyła się na mnie jak na idiotkę, bo nie
jarało mnie zbytnio to ,że stoję od niego zaledwie parę metrów. W pewnym
momencie poczułam na sobie czyjś wzrok. Odwróciłam głowę w drugą stronę i
zobaczyłam, że Justin uśmiecha się do mnie. Wzruszyłam ramionami i nie
zmieniłam wyrazu swojej twarzy.
-Nie chcesz zdjęcia? –usłyszałam nagle za plecami.
Wzdrygnęłam, widząc jak blisko ode mnie jest. Danielle pewnie właśnie
zastanawiała się co on robi. W sumie ja też.
-Niespecjalnie. –uśmiechnęłam się nieszczerze, co miałam w
zwyczaju robić chyba zbyt często. Zaśmiał się, a z jego ust poczułam zimny
oddech, otaczający moją szyję. Byłam niższa od niego o głowę, co wcale mnie nie
dziwiło. Nigdy nie byłam wysoka.
-Twój problem. –wzruszył ramionami, podobnie jak ja
wcześniej i odszedł, puszczając mi oczko. Zachowywał się jak gówniarz,
próbujący poderwać nastolatkę na imprezie. Ale czego można się było spodziewać
po rozpieszczonym przez los 19-latku…
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i mamy pierwszy rozdział :) Jak wrażenia? Będziecie czytać dalej?
Napiszcie w komentarzu! :)