CAILIN’S POV
-Nie wierzę, że to robię… -powiedziałam z niedowierzaniem,
zakładając na siebie obcisłą, czarną sukienkę. Ostatni raz byłam w niej na
urodzinach Danielle trzy lata temu i miałam nadzieję, że nigdy więcej jej nie
założę. Była zbyt wyzywająca jak na mój gust.
-Będzie fajnie. – zapewniła mnie przyjaciółka, poprawiając
włosy przed lustrem. Nałożyła na nie tonę lakieru, a potem umalowała usta
bladoróżowym błyszczykiem, który idealnie pasował do jej miniówki. Na szczęście moja sukienka była nieco dłuższa
i nie miałam obawy że odsłoni coś,czego odsłaniać nie powinna. To była pierwsza
impreza w tym roku, na której miałam się pojawić. Już zaczęłam wyobrażać sobie dziesiątki
par oczu zwrócone w moją stronę, gdy tylko przekroczę próg klubu.
-Idę tam tylko ze względu na ciebie. –spojrzałam na Danielle
znaczącym wzrokiem. – Nie chcę żebyś wróciła nieprzytomna do mieszkania. –
powróciłam do malowania się, nakładając na siebie najpierw niewielką ilość
podkładu, po czym naniosłam na twarz puder.
- Dzięki za troskę . –rzuciła sarkastycznie, nawet nie
odwracając głowy w moją stronę.
*dwie godziny później*
Przed wejściem do klubu moje serce zaczęło bić trzy razy
szybciej. Tak strasznie nie miałam ochoty wchodzić do środka. Niestety Danielle
wyczuła mój strach i prędko złapała mnie za nadgarstek.
-Wchodzimy? –spytała z zapałem i uśmiechem, wymalowanym na
twarzy. Wyrwałam dłoń z uścisku i pokiwałam głową. Zrobiłam krok w przód i nim
się zorientowałam, byłam już w pomieszczeniu . Moje najgorsze przypuszczenia
sprawdziły się właśnie w tym momencie. Na około mnie znajdowało się około stu
osób. Było naprawdę wielu moich znajomych i każdy z nich patrzył na mnie jak na
wymarły już dawno temu gatunek.
-Cailin, Danielle! –usłyszałam nagle z tyłu. Odwróciłam się
w stronę osoby mówiącej i zobaczyłam Emily. Mieszkałam obok niej zanim
przeprowadziłam się do mieszkania. Od końca roku szkolnego nie widziałam się z
nią. – Tak się cieszę, że jesteście! – początkowo przytuliła Danielle, a potem uściskała również mnie. Uśmiechnęłam
się ,totalnie nie wiedząc co powiedzieć. Nie przepadałam zbytnio za osobami,
które nadmiernie okazywały swoją radość i szczęście, a jednocześnie nie
chciałam być niemiła.
-Dawno się nie widziałyśmy. –odparłam w końcu. Emily szybko
pokiwała głową i wzięła mnie za rękę.
-Chodź, musisz przywitać się z Anthon’ym i John’em. Z tego
co wiem to na ciebie czekają. –szepnęła mi do ucha i zachichotała.
-„O nie. Błagam, tylko nie kolejne spotkanie z chłopakami,
którzy zawsze gdy mnie widzą, zadają mi miliony niepotrzebnych pytań” –
pomyślałam, idąc za koleżanką.
JUSTIN’S POV
Było już cholernie późno. Wszyscy spali, więc nikt pewnie nie zauważył
nawet, że wychodzę. A ja tej nocy nie mogłem spać. Poszedłem na niby krótki
spacer, który w rzeczywistości zaprowadził mnie na jedną z główniejszych ulic
LA. Założyłem bluzę z kapturem, a oprócz tego narzuciłem na siebie full cap i
okulary przeciwsłoneczne, tak aby nikt mnie nie rozpoznał, choć o tej porze nie
było już prawie nikogo na mieście. W pewnym momencie zobaczyłem klub przed
którym znajdowało się parę osób. Przyjrzałem się bliżej i zauważyłem ,że były
tam jedynie dziewczyny .Podszedłem bliżej, wciąż zachowując jednak dość dużą
odległość. Wszystkie stały odwrócone do mnie plecami. Rozmawiały ze sobą, a co
jakiś czas wybuchały głośnym i rozprzestrzeniającym się po okolicy śmiechem. Jedna
z nich wyraźnie mi kogoś przypominała,
choć nie widziałem jej twarzy. Jednak sylwetka i włosy wydawały mi się być
bardzo znajome.
I've been drinking, I've been
drinking
I get filthy when that liquor get into me
I get filthy when that liquor get into me
-Kur*a – wyszeptałem, słysząc jak mój telefon zaczyna
dzwonić. Natychmiast wyjąłem go z kieszeni spodni i odrzuciłem połączenie od
Scooter’a, a potem wyciszyłem urządzenie.
-Co to było? – usłyszałem melodyjny głos, dochodzący spod
klubu. Widząc jak wszystkie dziewczyny po kolei odwracają się w moją stronę,
naciągnąłem kaptur jeszcze bardziej, tak aby nie mogły mnie rozpoznać.
-Nie mam pojęcia. – odpowiedziała druga. Spojrzałem w
dół,aby nie napotkać ich wzroku, ale wyraźnie czułem jak ktoś mi się przygląda.
Podniosłem głowę i wtedy zauważyłem jak
jedna laska się na mnie patrzy. Zacząłem
lustrować ją od dołu do góry.
-„Jenny.” – pomyślałem, po czym jeszcze raz popatrzyłem na
nią. Tak, to była ona. Długie, brązowe włosy, które sięgały jej pasa oraz duże
oczy. Nie widziałem dokładnie ich koloru, bo w okolicy nie świeciła żadna
lampa, ale byłem pewien że są brązowe. Ona wciąż się mi przyglądała, podczas
gdy jej koleżanki zdążyły już wejść do klubu. Zostaliśmy sami w odległości
zaledwie paru metrów. Nie widziałem jej pół roku, a przez ten czas miałem
wrażenie, że zniknęła i nigdy więcej już jej nie ujrzę. To uczucie kiedy znowu
byliśmy tak blisko, jest nie do opisania. Podświadomie rozszerzyłem kąciki ust,
widząc że ona robi to samo. To był czas kiedy mogliśmy wszystko sobie wyjaśnić.
Nie zwlekając dłużej, zacząłem iść w jej stronę. Jenny stała
w miejscu i wyraźnie nie wiedziała co ma robić, a ja znajdowałem się coraz
bliżej niej. Kiedy odległość między nami wynosiła zaledwie kilkadziesiąt
centymetrów, popatrzyłem w jej oczy i rozchyliłem usta, decydując się na
powiedzenie czegoś.
-Cześć. –zacząłem nieśmiało,
a ona zachichotała. Zawsze to robiła, gdy widziała że się stresuję.
-Cześć. – odpowiedziała i spojrzała w dół. Zapanowała między
nami niezręczna cisza. Miałem ochotę
natychmiast ją przerwać.
-Bardzo za tobą tęskniłem, wiesz? – znów popatrzyłem w jej
spojówki. Jenny odgarnęła włosy za ucho i przysunęła się do mnie, powodując że
byliśmy od siebie bardzo blisko.
-Ja też, Justin. – na jej twarzy momentalnie pojawiły się
dwa widoczne rumieńce. Wysunąłem ręce przed siebie, tym samym proponując aby
przytuliła się do mnie. Tak cholernie chciałem ją znowu trzymać w swoich
objęciach. Początkowo zrobiła jeszcze jeden krok w przód, ale natychmiast się
cofnęła. Byłem zmieszany. Nie wiedziałem co to miało oznaczać.
-To się nie uda, przepraszam. – spojrzała na mnie i momentalnie
odwróciła się w drugą stronę, po czym zaczęła biec.
-Jenny! –zawołałem, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa.
Stałem na środku ulicy jak ostatni idiota, a z oczu popłynęła mi łza. Szybko ją
otarłem i nie pozostawiłem po niej śladu.
-„Dlaczego ona zawsze musi to robić?! Dlaczego zawsze musi
uciekać kiedy jest już dobrze, co?!” – myślałem. Wszystko było nie tak jak
sobie zaplanowałem. Miało być zupełnie inaczej!
CAILIN’S POV
Dopijając mojego drinka, myślałam o tym żeby jak najszybciej
stamtąd uciec. Głośna muzyka spowodowała u mnie ból głowy, a wszystkie pary
liżące się po kątach, sprawiały że miałam ochotę wrócić do mieszkania. Gdy
większość osób radośnie bawiła się na parkiecie, ja postanowiłam opuścić choć
na chwilę klub i zaczerpnąć świeżego powietrza. Wyszłam, wymijając po kolei
wszystkich imprezowiczów, a na końcu
znalazłam się tuż przed wejściem.
Wypuściłam gromadzone w płucach powietrze i oparłam się o
przypadkowy murek. Było tak cicho i spokojnie, że miałam ochotę zostać tu do
końca imprezy.
Mój sielankowy nastrój przerwały dochodzące z lewej strony
odgłosy. Wyraźnie ktoś łkał. Niby bardzo cicho, ale mimo wszystko zdecydowałam
się na podejście do owej osoby. Na ławce siedział chłopak. Był odwrócony do
mnie tyłem, więc zauważyłam jedynie jego plecy, ponieważ na głowie miał kaptur
od bluzy. Podeszłam nieco bliżej, wciąż stojąc za nim.
-Um, mogę w czymś pomóc? –spytałam nieśmiało. On nawet nie
odwrócił się w moją stronę, a jedynie
wzdrygnął, słysząc że do niego mówię.
-Nie potrzebuję pomocy! –krzyknął i momentalnie jego ton
stał się groźny. Podniosłam ręce w geście obronnym.
-Dobra, chciałam tylko być miła. – powoli zaczęłam się
wycofywać, widząc że niewiele mogę tu zdziałać. Kiedy odeszłam zaledwie krok w
tył, usłyszałam ten sam głos, tylko teraz w nieco milszym wydaniu:
-Poczekaj.- zatrzymał mnie. Wciąż jednak był odwrócony do
mnie plecami.Stanęłam w miejscu, czekając aż powie coś więcej. – Przepraszam,
nie chciałem tak na ciebie naskoczyć.
Uśmiechnęłam się. Lubiłam kiedy ktoś mnie przepraszał.
-Okej, rozumiem. A coś się stało? – spytałam, wiedząc że
może jestem zbyt natrętna.
-To długa historia.- rzucił krótko. Westchnęłam cicho i
momentalnie usiadłam na ławce tuż obok rozmówcy, na co on spojrzał w dół, tak jakby nie chciał
abym zauważyła jego twarz.
-Mam czas. –rozszerzyłam kąciki ust, a chłopak się zaśmiał.
-To nic ważnego, naprawdę. – zapewnił i zdecydował się na
mnie spojrzeć. Zachichotałam.
-Przypominasz mi Biebera. – zażartowałam, co wyraźnie go
zdenerwowało, bo jego wyraz twarzy momentalnie zmienił się w niemiły. – Nie
lubisz go? – odwrócił głowę.
-Niezupełnie. Muszę lecieć. – powiedział szybko i wstał,
nawet się ze mną nie żegnając.