sobota, 10 maja 2014

4. I came at him again

JUSTIN’S POV

To była ona. Poznałem ją kiedy tylko na nią spojrzałem. To była ta laska, o której mówiłem że ma nieziemskie kształty, a o jej perfekcyjnych nogach myślałem jeszcze parę dni. Miała nawet ten sam głos i te same niebieskie oczy. Ona też prawie poznała kim jestem, ale na szczęście dosyć szybko zareagowałem .Gdyby się dowiedziała, od razu zaczęłaby opowiadać swoim przyjaciółkom o tym, że widziała załamanego Biebera,a te plotkowałyby o tym przy każdej okazji. Wszystko trafiłoby do mediów i znowu zaczęłyby krążyć  te cholerne brednie na mój temat. Tego wszystkiego miałem już dosyć. I to jedynie z tego powodu przestałem z nią rozmawiać. Swoją drogą, pozwoliła mi na chwilę zapomnieć o Jenny, za co byłem jej szczególnie wdzięczny.

Cholera, mogłem chociaż podziękować czy coś. W końcu starała się mi pomóc, a niewiele ludzi jest do tego zdolnych. Chociaż, ciekawe czy gdyby wiedziała kim jestem, również była chętna mnie wysłuchać…

-Justin? – poczułem nagłe położenie dłoni na moim ramieniu i usłyszałem dziewczęcy głos, wyraźnie należący do jakiejś nastolatki. Odruchowo odwróciłem się w jej stronę i ujrzałem nieznajomą, która zakrywała twarz dłońmi, powstrzymując pisk. Po tym geście mogłem śmiało stwierdzić, że była moją fanką.

-Uhm. –odpowiedziałem trochę niechętnie, po czym uśmiechnąłem się, maskując mój zły humor. Dziewczyna zdjęła rękę z ust i wyciągnęła telefon z kieszeni.

-O matko, nie wierzę! – krzyknęła dosyć głośno, a ja położyłem palec wskazujący na ustach, sugerując aby była ciszej. Posłuchała mojej prośby i zaczęła szeptać.

-Mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie? –spytała podekscytowana. Chcąc mieć to z głowy, zgodziłem się. Fanka szybko wystawiła telefon przed siebie, a ja przyjąłem odpowiednią minę.

-Dziękuję, dziękuję, dziękuję! – powtarzała, odchodząc w bok. – Kocham cię! – dodała na końcu i odwróciła się, po czym pobiegła w drugą stronę.


OLIVIA’S POV

Stałam przy Danielle i jęczałam jej, że czas już wrócić do mieszkania. Ona jednak była przeciwna i zamiast kierować się ku wyjściu, kierowała się w stronę parkietu. Tańczyła chyba z każdym facetem jaki był w pomieszczeniu, a z niektórymi nawet parę razy. Zdałam sobie sprawę z tego, że tylko ja nie bawiłam się dobrze na tej całej imprezie i tylko ja chciałam jak najszybciej stamtąd uciekać.

-Boże, słuchajcie! – usłyszałam nagle głos, dochodzący z tyłu. Od razu stwierdziłam, że to Eveline. Ten piskliwy i dziecinny głos rozpoznałabym chyba wszędzie. Niechętnie odwróciłam się w jej stronę, a wszystkie dziewczyny, które stały w pobliżu, zrobiły to samo.

-Co się stało?! –spytała podekscytowana Emily. Danielle również była niezwykle zainteresowana tym co zaraz miała opowiedzieć nam znajoma. Eveline stanęła przy barze i odetchnęła z ulgą, widocznie zmęczona biegiem.

-To było cudowne! –pisnęła, po czym upiła łyk swojego drinka. – Poszłam tylko po kurtkę do samochodu  i.. o Boże, same zobaczcie! – momentalnie weszła w galerię na swoim telefonie i zaczęła pokazywać wszystkim jakieś zdjęcie. Szczególnie mnie ono nie interesowało.

-Haha, Cailin to coś dla ciebie. – Danielle popatrzyła na mnie łobuzersko. Wywróciłam teatralnie oczami i niechętnie popatrzyłam na ekran smartfona.

-Kto to? – zapytałam, nie rozpoznając postaci widniejącej na fotografii. Wszystkie dziewczyny spojrzały na mnie w tym momencie jak na największą idiotkę świata, a moje policzki pokryły się kolorem czerwonym. Nienawidziłam być w centrum uwagi, wiedząc że wszystkie oczy skierowane są tylko na mnie.

-Cailin, przecież to twoja wielka miłość ,Bieber. – zakpiła Danielle,a następnie znów spojrzała na zdjęcie i ekscytowała się nim. W tym samym czasie mój wyraz twarzy zmienił się z obojętnego w mniej obojętny. Momentalnie spojrzałam na obiekt zainteresowania wszystkich moich koleżanek.

-Co on miał na sobie? – spytałam Eveline, ignorując przy tym piski i wymianę zdań znajomych. Odwróciła głowę w moją stronę, po czym chwilę się zastanowiła.

-Jakąś białą bluzę z kapturem, full cap i  w sumie nie wiem, było ciemno. – znowu powróciła do  konwersacji, nie zwracając już na mnie najmniejszej uwagi, a ja zdałam sobie sprawę z jednej rzeczy, która niezbyt mnie ucieszyła.

-„Nawet jeśli rozmawiałam  z Bieberem, nie ma to żadnego znaczenia. Tak czy inaczej jest dla mnie tylko rozpuszczonym gówniarzem” – myślałam, odrzucając chęć zmiany zdania o nim. To była dziwna sytuacja,a jeszcze dziwniejsze było to że natrafiałam się na niego na każdym kroku.

-Danielle, idziemy. – rozkazałam przyjaciółce, klepiąc ją po ramieniu, a następnie zarzuciłam na siebie swój sweterek.

-Czekaj chwilę. – odpowiedziała i zamówiła kolejnego drinka. Ponownie wywróciłam oczami,a mój wyraz twarzy zapewne wypełniony był niecierpliwością.

-Dobra, ja idę. – podniosłam ręce w geście obronnym, a następnie skierowałam się w stronę wyjścia, nie mogąc już dłużej wytrzymać w atmosferze pełnej alkoholu i głośnej muzyki.

Kiedy dotarłam do mieszkania, od razu opadłam na kanapę, nie zdejmując nawet okrycia wierzchniego. Wypuściłam z ust powietrze, a mój oddech wreszcie zaczął normalnie funkcjonować. Stopniowo mój ból głowy  spowodowany zbyt dużą ilością zdarzeń , również stawał się mniej uciążliwy. Modliłam się w duchu żeby nie zasnąć, bo Danielle nie miała swojego klucza przy sobie, a drzwi były zamknięte. W tym celu chwyciłam pilot i włączyłam telewizję, mając nadzieję że akurat leci coś ciekawego, co pozwoli mi zapomnieć o wyczekiwanym śnie.

Kiedy uznałam, że moje powieki robią się coraz cięższe, podniosłam się z miejsca, a następnie powędrowałam ku łazience. Zrzuciłam z siebie wszystkie ubrania i wzięłam chłodnawy prysznic. Jego rola sprawdziła się w stu procentach, bo od razu się rozbudziłam, a wszystkie myśli odpłynęły z mojej głowy.
Spojrzałam w lustro i automatycznie przeraziłam się tym co zobaczyłam. Pod oczami miałam kilometrowe wory, spowodowane wcześniejszą sennością, a makijaż rozmył się pod wpływem wziętego prysznica.

-Uhh.. –westchnęłam, chwytając w dłoń płyn do demakijażu. Niewielką część jego zawartości wylałam na wacik i powoli zaczęłam zmywać tusz do rzęs, a następnie wytarłam nim również cień do powiek.

Gdy wyglądałam już w miarę jak człowiek, zarzuciłam na siebie piżamę i spięłam włosy w luźnego, rozpadającego się koka. W międzyczasie zdążyłam napisać do Danielle ze sto wiadomości, informując ją o tym, że zamierzam kłaść się spać i że ma natychmiast wracać. Oczywiście na żadną z nich nie odpisała i zapewne nie zamierzała odpisać.

Nie wiedziałam co  mam jeszcze ze sobą zrobić, bo mój mózg przestał funkcjonować w momencie, w którym wróciłam do mieszkania.  Było więc oczywiste, że z powodu braku pomysłu na jakieś ciekawsze zajęcie, pogrożę się w najgłupszych myślach na świecie. Zaczęłam więc myśleć o Bieberze.

On był mi totalnie obcy i w sumie nic się nie zmieniło, ale miałam wrażenie że kiedy tak chwilę z nim rozmawiałam, to między nami zaistniała jakaś dziwna nić porozumienia.

-„Co ty gadasz, Calin Russo? „ – pomyślałam, a mój wewnętrzny śmiech przedarł się przez mój umysł, powodując że z moich ust wydobył się cichy chichot. Nie wierzyłam, że kiedykolwiek powiem o nim dobre słowo, a jednak on wydawał się być całkiem… normalny . Po prostu nieco zagubiony.

Wyraźnie się mnie bał. Może nie do końca mnie, a mojej reakcji na jego osobę. Musiałam też przyznać, że świetnie się maskował. W końcu na początku go nie poznałam, bo z każdej strony zasłaniał się jak mógł.Miałam nawet wrażenie, że trochę modyfikował swój głos, gdy ze mną rozmawiał. O ile wymianę paru zdań można nazwać rozmową oczywiście.

-„Uh, nieważne. Po prostu się nim nie przejmuj, bo twoje rozmyślania zaczynają być coraz bardziej żałosne i sprzeczne z  tym co wcześniej uważałaś” – mówiłam w myślach sama do siebie.

-„Tak,  mam rację. Muszę przestać o tym myśleć.” – przyznał mi drugi głos, krążący po mojej głowie. Dopiero wtedy zauważyłam, że stałam w tym samym miejscu od ponad 15 minut. Opierałam się o blat kuchenny, trzymając w dłoni jabłko, które zamierzałam zjeść.  Nie zastanawiając się dłużej, uniosłam je i ugryzłam kawałek. Jego smak był wyjątkowo dobry, ponieważ nie miałam nic w ustach od 5 godzin. Jak dla mnie, to zdecydowanie za dużo.

Gdy już miałam wyrzucić ogryzek do kosza, usłyszałam głośne i natarczywe pukanie do drzwi. Od razu rozpoznałam, że to Danielle, bo po chwili zaczęła również energicznie dzwonić dzwonkiem. Podeszłam do wejścia i łapiąc za klamkę, otworzyłam jej.

W ręku trzymała swoje dziesięciocentymetrowe szpilki. Zakładałam, że po całej imprezie nie miała już siły na nich stać, a tym bardziej w nich chodzić.

Wypuściła powietrze z ust, a dopiero później przywitała się ze mną, mówiąc:


-U-MIE-RAM – zaśmiałam się i szybko podałam jej szklankę wody, którą natychmiast wypiła,  nie pozostawiając w niej ani mililitra napoju. 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------

Mam nadzieję, że rozdział się wam podoba :) 
czytasz = komentujesz
UWAGA
1) Zachęcam was też do obejrzenia i skomentowania zwiastunu opowiadania --- >  link do zwiastunu 
2) Od tej pory jeśli chcecie być informowani o rozdziałach to musicie zgłosić się tutaj
---> link
3) Macie jakieś pytania, uwagi? Piszcie do mnie na twitterze, facebooku bądź asku. Wszystkie linki tutaj 
---> kontakt
4) Pojawiła się też podstrona rozdziały. Po każdym dodanym rozdziale będzie się tam pojawiać tytuł następnego, który nie został jeszcze opublikowany, tak więc dziś możecie już tam zobaczyć tytuł 5-ego rozdziału.

Pamiętajcie też, że przyjmę każdą konstruktywną krytykę, więc piszcie co wam się nie podoba i co byście zmienili. Jeśli macie uwagi do nowego nagłówka czy ogólnego wyglądu bloga, to również mi to napiszcie :)

Zaczęłam już pisać następny rozdział, więc myślę że pojawi się na blogu za tydzień :)

sobota, 19 kwietnia 2014

3. I miss you

CAILIN’S POV
-Nie wierzę, że to robię… -powiedziałam z niedowierzaniem, zakładając na siebie obcisłą, czarną sukienkę. Ostatni raz byłam w niej na urodzinach Danielle trzy lata temu i miałam nadzieję, że nigdy więcej jej nie założę. Była zbyt wyzywająca jak na mój gust.
-Będzie fajnie. – zapewniła mnie przyjaciółka, poprawiając włosy przed lustrem. Nałożyła na nie tonę lakieru, a potem umalowała usta bladoróżowym błyszczykiem, który idealnie pasował do jej miniówki.  Na szczęście moja sukienka była nieco dłuższa i nie miałam obawy że odsłoni coś,czego odsłaniać nie powinna. To była pierwsza impreza w tym roku, na której miałam się pojawić. Już zaczęłam wyobrażać sobie dziesiątki par oczu zwrócone w moją stronę, gdy tylko przekroczę próg klubu.
-Idę tam tylko ze względu na ciebie. –spojrzałam na Danielle znaczącym wzrokiem. – Nie chcę żebyś wróciła nieprzytomna do mieszkania. – powróciłam do malowania się, nakładając na siebie najpierw niewielką ilość podkładu, po czym naniosłam na twarz puder.
- Dzięki za troskę . –rzuciła sarkastycznie, nawet nie odwracając głowy w moją stronę.
*dwie godziny później*
Przed wejściem do klubu moje serce zaczęło bić trzy razy szybciej. Tak strasznie nie miałam ochoty wchodzić do środka. Niestety Danielle wyczuła mój strach i prędko złapała mnie za nadgarstek.
-Wchodzimy? –spytała z zapałem i uśmiechem, wymalowanym na twarzy. Wyrwałam dłoń z uścisku i pokiwałam głową. Zrobiłam krok w przód i nim się zorientowałam, byłam już w pomieszczeniu . Moje najgorsze przypuszczenia sprawdziły się właśnie w tym momencie. Na około mnie znajdowało się około stu osób. Było naprawdę wielu moich znajomych i każdy z nich patrzył na mnie jak na wymarły już dawno temu gatunek.
-Cailin, Danielle! –usłyszałam nagle z tyłu. Odwróciłam się w stronę osoby mówiącej i zobaczyłam Emily. Mieszkałam obok niej zanim przeprowadziłam się do mieszkania. Od końca roku szkolnego nie widziałam się z nią. – Tak się cieszę, że jesteście! – początkowo przytuliła Danielle,  a potem uściskała również mnie. Uśmiechnęłam się ,totalnie nie wiedząc co powiedzieć. Nie przepadałam zbytnio za osobami, które nadmiernie okazywały swoją radość i szczęście, a jednocześnie nie chciałam być niemiła.
-Dawno się nie widziałyśmy. –odparłam w końcu. Emily szybko pokiwała głową i wzięła mnie za rękę.
-Chodź, musisz przywitać się z Anthon’ym i John’em. Z tego co wiem to na ciebie czekają. –szepnęła mi do ucha i zachichotała.
-„O nie. Błagam, tylko nie kolejne spotkanie z chłopakami, którzy zawsze gdy mnie widzą, zadają mi miliony niepotrzebnych pytań” – pomyślałam, idąc za koleżanką.
JUSTIN’S POV
Było już cholernie późno.  Wszyscy spali, więc nikt pewnie nie zauważył nawet, że wychodzę. A ja tej nocy nie mogłem spać. Poszedłem na niby krótki spacer, który w rzeczywistości zaprowadził mnie na jedną z główniejszych ulic LA. Założyłem bluzę z kapturem, a oprócz tego narzuciłem na siebie full cap i okulary przeciwsłoneczne, tak aby nikt mnie nie rozpoznał, choć o tej porze nie było już prawie nikogo na mieście. W pewnym momencie zobaczyłem klub przed którym znajdowało się parę osób. Przyjrzałem się bliżej i zauważyłem ,że były tam jedynie dziewczyny .Podszedłem bliżej, wciąż zachowując jednak dość dużą odległość. Wszystkie stały odwrócone do mnie plecami. Rozmawiały ze sobą, a co jakiś czas wybuchały głośnym i rozprzestrzeniającym się po okolicy śmiechem. Jedna z nich wyraźnie  mi kogoś przypominała, choć nie widziałem jej twarzy. Jednak sylwetka i włosy wydawały mi się być bardzo znajome.  
I've been drinking, I've been drinking
I get filthy when that liquor get into me
-Kur*a – wyszeptałem, słysząc jak mój telefon zaczyna dzwonić. Natychmiast wyjąłem go z kieszeni spodni i odrzuciłem połączenie od Scooter’a, a potem wyciszyłem urządzenie.
-Co to było? – usłyszałem melodyjny głos, dochodzący spod klubu. Widząc jak wszystkie dziewczyny po kolei odwracają się w moją stronę, naciągnąłem kaptur jeszcze bardziej, tak aby nie mogły mnie rozpoznać.
-Nie mam pojęcia. – odpowiedziała druga. Spojrzałem w dół,aby nie napotkać ich wzroku, ale wyraźnie czułem jak ktoś mi się przygląda. Podniosłem  głowę i wtedy zauważyłem jak jedna laska się na mnie patrzy.  Zacząłem lustrować ją od dołu do góry.
-„Jenny.” – pomyślałem, po czym jeszcze raz popatrzyłem na nią. Tak, to była ona. Długie, brązowe włosy, które sięgały jej pasa oraz duże oczy. Nie widziałem dokładnie ich koloru, bo w okolicy nie świeciła żadna lampa, ale byłem pewien że są brązowe. Ona wciąż się mi przyglądała, podczas gdy jej koleżanki zdążyły już wejść do klubu. Zostaliśmy sami w odległości zaledwie paru metrów. Nie widziałem jej pół roku, a przez ten czas miałem wrażenie, że zniknęła i nigdy więcej już jej nie ujrzę. To uczucie kiedy znowu byliśmy tak blisko, jest nie do opisania. Podświadomie rozszerzyłem kąciki ust, widząc że ona robi to samo. To był czas kiedy mogliśmy wszystko sobie wyjaśnić.
Nie zwlekając dłużej, zacząłem iść w jej stronę. Jenny stała w miejscu i wyraźnie nie wiedziała co ma robić, a ja znajdowałem się coraz bliżej niej. Kiedy odległość między nami wynosiła zaledwie kilkadziesiąt centymetrów,  popatrzyłem w  jej oczy i rozchyliłem usta, decydując się na powiedzenie czegoś.
-Cześć. –zacząłem nieśmiało,  a ona zachichotała. Zawsze to robiła, gdy widziała że się stresuję.
-Cześć. – odpowiedziała i spojrzała w dół. Zapanowała między nami  niezręczna cisza. Miałem ochotę natychmiast ją przerwać.
-Bardzo za tobą tęskniłem, wiesz? – znów popatrzyłem w jej spojówki. Jenny odgarnęła włosy za ucho i przysunęła się do mnie, powodując że byliśmy od siebie bardzo blisko.
-Ja też, Justin. – na jej twarzy momentalnie pojawiły się dwa widoczne rumieńce. Wysunąłem ręce przed siebie, tym samym proponując aby przytuliła się do mnie. Tak cholernie chciałem ją znowu trzymać w swoich objęciach. Początkowo zrobiła jeszcze jeden krok w przód, ale natychmiast się cofnęła. Byłem zmieszany. Nie wiedziałem co to miało oznaczać.
-To się nie uda, przepraszam. – spojrzała na mnie i momentalnie odwróciła się w drugą stronę, po czym zaczęła biec.
-Jenny! –zawołałem, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Stałem na środku ulicy jak ostatni idiota, a z oczu popłynęła mi łza. Szybko ją otarłem i nie pozostawiłem po niej śladu.
-„Dlaczego ona zawsze musi to robić?! Dlaczego zawsze musi uciekać kiedy jest już dobrze, co?!” – myślałem. Wszystko było nie tak jak sobie zaplanowałem. Miało być zupełnie inaczej!
CAILIN’S POV
Dopijając mojego drinka, myślałam o tym żeby jak najszybciej stamtąd uciec. Głośna muzyka spowodowała u mnie ból głowy, a wszystkie pary liżące się po kątach, sprawiały że miałam ochotę wrócić do mieszkania. Gdy większość osób radośnie bawiła się na parkiecie, ja postanowiłam opuścić choć na chwilę klub i zaczerpnąć świeżego powietrza. Wyszłam, wymijając po kolei wszystkich imprezowiczów,  a na końcu znalazłam się tuż przed wejściem.
Wypuściłam gromadzone w płucach powietrze i oparłam się o przypadkowy murek. Było tak cicho i spokojnie, że miałam ochotę zostać tu do końca imprezy.
Mój sielankowy nastrój przerwały dochodzące z lewej strony odgłosy. Wyraźnie ktoś łkał. Niby bardzo cicho, ale mimo wszystko zdecydowałam się na podejście do owej osoby. Na ławce siedział chłopak. Był odwrócony do mnie tyłem, więc zauważyłam jedynie jego plecy, ponieważ na głowie miał kaptur od bluzy. Podeszłam nieco bliżej, wciąż stojąc za nim.
-Um, mogę w czymś pomóc? –spytałam nieśmiało. On nawet nie odwrócił się  w moją stronę, a jedynie wzdrygnął, słysząc że do niego mówię.
-Nie potrzebuję pomocy! –krzyknął i momentalnie jego ton stał się groźny. Podniosłam ręce w geście obronnym.
-Dobra, chciałam tylko być miła. – powoli zaczęłam się wycofywać, widząc że niewiele mogę tu zdziałać. Kiedy odeszłam zaledwie krok w tył, usłyszałam ten sam głos, tylko teraz w nieco milszym wydaniu:
-Poczekaj.- zatrzymał mnie. Wciąż jednak był odwrócony do mnie plecami.Stanęłam w miejscu, czekając aż powie coś więcej. – Przepraszam, nie chciałem tak na ciebie naskoczyć.
Uśmiechnęłam się. Lubiłam kiedy ktoś mnie przepraszał.
-Okej, rozumiem. A coś się stało? – spytałam, wiedząc że może jestem zbyt natrętna.
-To długa historia.- rzucił krótko. Westchnęłam cicho i momentalnie usiadłam na ławce tuż obok rozmówcy, na  co on spojrzał w dół, tak jakby nie chciał abym zauważyła jego twarz.
-Mam czas. –rozszerzyłam kąciki ust, a chłopak się zaśmiał.
-To nic ważnego, naprawdę. – zapewnił i zdecydował się na mnie spojrzeć. Zachichotałam.
-Przypominasz mi Biebera. – zażartowałam, co wyraźnie go zdenerwowało, bo jego wyraz twarzy momentalnie zmienił się w niemiły. – Nie lubisz go? – odwrócił głowę.
-Niezupełnie. Muszę lecieć. – powiedział szybko i wstał, nawet się ze mną nie żegnając.



 -------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jeśli chcecie być informowani o rozdziałach to napiszcie w komentarzu swój nick na tt :) 
Podoba wam się? Proszę o komentarz xx

sobota, 5 kwietnia 2014

2. I loved her

JUSTIN’S POV
Zadowolony wskoczyłem do samochodu i usiadłem na miejscu pasażera. Ostatni raz pomachałem fanom, po czym rozłożyłem się wygodnie, nie zwracając już na nich najmniejszej uwagi.
-Co to miało znaczyć?-spytał Fredo, odwracając się w moją stronę. Popatrzyłem na niego zdezorientowany.
-Co niby? – wzruszyłem ramionami, a sekundę później zacząłem bawić się moim iphon’em.
-Od kiedy flirtujesz z fankami? –położył ręce na kierownicy i miał zamiar odjechać, ale przypomniał sobie o zapięciu pasów, więc szybko wykonał zapomnianą czynność. Uśmiechnąłem się na myśl o tej aroganckiej blondynce.
-Po pierwsze, nie była moją fanką. –zaznaczyłem wyraźnie. –A po drugie, ta laska miała naprawdę zajebisty tyłek i nogi. – westchnąłem, wspominając jej perfekcyjne kształty. Alfredo ruszył z miejsca, powodując, że fani rozsunęli się na boki.
-Uważaj, bo jeszcze się zakochasz.-zakpił, myśląc że to co mówi jest zabawne.
-Nie bój się o mnie. Wiem kiedy przestać. –zapewniłem go i ponownie oparłem głowę o oparcie.
Jechaliśmy niecałe pół godziny. Cały czas wpatrywałem się w ekran telefonu i nie zwracałem uwagi na nic innego.W pewnym momencie Fredo odpiął pasy, a ja zorientowałem się, że dotarliśmy do studia. Narzuciłem na siebie bluzę i wyszedłem z samochodu, następnie zamykając za sobą drzwi.
-Może w końcu napiszesz coś dobrego, a nie jakieś g*wno, które produkujesz po rozstaniu z …
-Zamknij się. –rzuciłem krótko, nie chcąc aby przyjaciel mówił cokolwiek w mojej obecności o Jenny. Nie miałem ochoty na jakieś niepotrzebne wspomnienia, związane z tym co czułem kiedy mnie zostawiła.

-Kocham cię. –wyszeptałem, namiętnie całując jej szyję. Jenny delikatnie rozszerzyła kąciki ust, ale po chwili znowu posmutniała. Ująłem jej twarz w dłonie i pogłaskałem po policzku.
-Justin…-odsunęła mnie od siebie i wstała z łóżka. Odwróciłem głowę w drugą stronę, po czym znowu na nią spojrzałem. Miała taki przygnębiony wyraz twarzy i cała się trzęsła.
-Co się dzieje? – Jenny obróciła o 180 stopni, powodując że stała przodem do mnie.Odgarnęła swoje długie, brązowe włosy za ucho i popatrzyła na mnie. Nie odrywała wzroku od mojej twarzy. Po prostu patrzyła.
-Wiesz, że jesteś dla mnie ważny. – pokiwałem głową, długo się nie zastanawiając. – Ale nie mogę. – spojrzała w podłogę, a potem zaczęła nerwowo bawić się rękawem bluzy.Nie wiedziałem do końca jak mam reagować. Nie wiedziałem co chciała mi powiedzieć i bałem się. Cholernie się bałem, że dojdzie do tego o czym myślałem.
-Jak to nie możesz? Czego nie możesz? –podszedłem do  niej i położyłem ręce na jej smukłej talii. Początkowo nie chciała tego przerywać, jednak później zrobiła krok w tył.
-Daj mi dokończyć,okej? –przytaknąłem, a następnie zacząłem uważnie jej słuchać. –Justin, mam dosyć tego życia. Z jednej strony wszystko jest dobrze.Przychodzimy do mnie czy do ciebie, jesteśmy razem, kochamy się. Ale nie jestem w stanie cały czas patrzeć na to jak bardzo ludzie cię nienawidzą. To boli. –Jenny usiadła na łóżku i poprosiła mnie abym zrobił to samo .Złapała czule moją dłoń i zaczęła ją głaskać.-To codzienne uciekanie powoduje, że nie mam siły na bycie z tobą, rozumiesz? –nerwowo się uśmiechnąłem, nie zdając sobie sprawy z tego że mówi poważnie.Kiedy dotarło do mnie to co właśnie usłyszałem, poczułem cholerny ból. Nie wiem czy fizyczny, psychiczny czy jakikolwiek inny. Po prostu coś powodowało, że zaczęły się we mnie wbijać miliony szpilek. Drążyły w jednym punkcie, który jest chyba tym najbardziej czułym. Wbijały się prosto w serce.
-Justin? – potrząsnąłem głową i wyrwałem się z „amoku” .Popatrzyłem na Jenny i nie dochodziła do mnie myśl, że oczy, których spojrzenie widywałem codziennie, mogą po prostu zniknąć z mojego życia.
-Kocham cię. –powiedziałem, nie będąc  w stanie wykrztusić z siebie nic innego. Popatrzyła na mnie z miną, która pozbawiona była emocji.
-Przepraszam. Nie chcę być częścią TEGO życia.- podeszła do mnie i mocno się we mnie wtuliła. Nie odwzajemniłem tego gestu. Byłem w szoku.-  Będę za tym tęsknić. –kiedy wyłoniła się z mojej koszulki, zobaczyłem na jej twarzy pojedyncze łzy. Opadały na mnie i na nią, a Jenny starała się je wycierać na wszystkie sposoby.
-Nie chcę tego. – powiedziałem patrząc w jeden punkt przed sobą, po czym przeniosłem wzrok na dziewczynę. Miałem złamane serce. Było rozdarte na miliony kawałków. Nie wierzyłem i nie chciałem wierzyć.

-Hej, Justin?- momentalnie odwróciłem głowę w stronę Fredo i włożyłem ręce w kieszenie spodni.
-Co? –zapytałem oschle i podszedłem do wejścia studia.

CAILIN’S POV
Następnego dnia wstałam jak zwykle wcześniej niż moja współlokatorka. Zaraz potem podbiegłam do lusterka i przeczesałam moje włosy, które po porannej pobudce nie nadawały się do normalnego funkcjonowania. Następnie związałam je w luźną kitkę, pozostawiając lekki nieład na mojej głowie.
-Dzień dobry. –usłyszałam niespodziewanie z drugiego pokoju. Lekko podskoczyłam i natychmiast odwróciłam głowę. Za mną stała uśmiechnięta od ucha do ucha Danielle.
-A co się stało, że tak wcześnie się obudziłaś? –zakpiłam. Sztucznie się zaśmiała i podeszła do lodówki, następnie wyjmując z niej masło i ser żółty. Kiedy zrobiła sobie kanapkę, usiadła na fotelu naprzeciwko mnie i zaczęła jeść posiłek.
-Naprawdę nie wiem jak  mogłaś w ogóle spać po tym co się wczoraj stało. – mówiła, przegryzając kawałek bułki w ustach.
-A może miałam popaść w bezsenność przez to że podszedł do mnie jakiś chłopak?-powiedziałam sarkastycznie. Cholera, rzeczywiście często używałam tej formy wypowiedzi.
Danielle niemalże zadławiła się jedzeniem, gdy usłyszała moje słowa.
-To nie był JAKIŚ CHŁOPAK, Cailin! – zaprotestowała. Zachichotałam i podeszłam do szafy, wybierając z niej letnią sukienkę.
-Dobrze wiesz, że za nim nie przepadam. – wzruszyłam ramionami, po czym poszłam do łazienki się przebrać. Kiedy zamknęłam drzwi na klucz, oparłam się wygodnie o umywalkę i przemyłam twarz ciepłą wodą. Nałożywszy na twarz podkład, umalowałam rzęsy. W końcu zarzuciłam na siebie sukienkę, mając zamiar wyjść potem na dwór.
-Już?! –krzyknęła zniecierpliwiona Danielle. Zerknęłam na telefon. Rzeczywiście, siedziałam w łazience już ponad 15 minut, a wydawało mi się że wszystko robię potwornie szybko.
-Tak, wychodzę.- odpowiedziałam i pospiesznie zabrałam piżamę z podłogi. Sekundę później byłam w pokoju.
-A mi się tam wydaje, że wczoraj ci się to spodobało. – przyjaciółka uśmiechnęła się do mnie łobuzersko.
-Niby co? –spytałam zdezorientowana. Podeszła nieco bliżej i szturchnęła mnie łokciem po biodrze.
-Kiedy był tak blisko…-przeciągnęła, uśmiechając się coraz bardziej. Wzruszyłam ramionami, co również było moim nawykiem.
-Nic nadzwyczajnego. -Dobra.To było trochę miłe, ale gdybym powiedziała o tym Danielle, od razu wyolbrzymiłaby moje odczucia, wmawiając mi że zakochałam się w Bieberze.
-Ładnie byście razem wyglądali. – zażartowała, na co popatrzyłam na nią spode łba.
-Rzeczywiście. Bylibyśmy idealni –naśladowałam przyjaciółkę, wzbudzając w niej zdenerwowanie.
-Irytujesz mnie coraz bardziej. –tupnęła nogą jak mała, pięcioletnia dziewczynka. Wybuchłam śmiechem, widząc jej zachowanie.
-I tak mnie kochasz- mówiłam, idąc w stronę kuchni.
-Tia, powiedzmy. –odwróciła głowę w drugą stronę, udając obojętną. Ponownie zachichotałam, w tym samym czasie wyjmując płatki z szafki. Wrzuciłam je do miski i zalałam mlekiem. To było zdecydowanie moje ulubione śniadanie, które mogłam jeść bez końca.
-Złość piękności szkodzi. – powiedziałam, wiedząc że zirytuję ją jeszcze bardziej. Popatrzyła na mnie wzrokiem, który mógłby zabijać i nic nie dodała, a jedynie mruknęła coś pod nosem.
-Uh, po prostu nie rozumiem czemu nie lubisz Justina. Jest młody, utalentowany…
-Zadufany w sobie i rozpieszczony.- dokończyłam, mieszając płatki łyżką.
-Nie znasz go, Cailin. – powiedziała niemalże natychmiastowo Danielle. Wzięłam pierwszą porcję do ust i szybko zmieniłam temat.

-Wyjdziemy dziś na dwór?

---------------------------------------------------------------------------------------------------------
czytasz = komentujesz :)


niedziela, 30 marca 2014

1. He is an asshole

JUSTIN’S POV
-Bieber, wstawaj –poczułem lekkie klepnięcie po ramieniu i automatycznie otworzyłem oczy, które wciąż prosiły o zamknięcie. Westchnąłem ciężko, po czym przetarłem moją twarz dłońmi i przekręciłem się na drugi bok.
-Możesz z łaski swojej ruszyć tyłek i się podnieść? –irytujący głos Fredo, dochodzący z łazienki sprawiał, że miałem ochotę mu coś zrobić. Zacisnąłem pięści, nie zwracając na niego najmniejszej uwagi.Sen zaczął opadać mi na powieki, powodując że moje oczy znowu się zamknęły. Ale kiedy po raz kolejny usłyszałem pieprzony rozkaz przyjaciela, energicznie wstałem z łóżka, a chwilę później zarzuciłem na siebie leżący obok t-shirt. Dosłownie parę sekund później w drzwiach ukazał się Fredo.
-Pospiesz się. – popatrzył na mnie z wyrzutem i oparł się o ścianę. Odwzajemniłem niemiłe spojrzenie.Podniosłem się, a następnie wymijając go, skierowałem się w stronę łazienki. Przemyłem twarz lodowatą wodą, która sprawiła że się orzeźwiłem. Lekko poprawiłem włosy, uznając że nie chce mi się szczególnie przejmować ich ułożeniem i zbiegłem na dół.
-Witamy gwiazdę. – zadrwił Scooter. Odruchowo pokazałem mu środkowy palec, licząc się z tym że zaraz zostanę ochrzaniony.
-Nie spinaj się, żartowałem-podniósł ręce w geście obronnym i postawił na stole kawę. Spojrzałem na nią rozbawiony, po czym przeniosłem  wzrok na Scootera.
-Dzięki , nie jestem kobietą. –posłałem mu sarkastyczny uśmiech, po czym sięgnąłem do lodówki po stojące na drzwiach piwo. Nie zastanawiając się długo, otworzyłem je i upiłem łyk.
-Widzę, że jak zwykle zdrowo rozpoczynasz dzień. –uniósł brwi ku górze, po czym usiadł na krześle. Zrobiłem to samo, wciąż pijąc wyjęty przed chwilą alkohol.
-Masz dziś jeden wywiad, a potem umówiliśmy się z Rodney’em do studia. Nagrasz jeden kawałek i możesz iść, okej? – westchnąłem, pokazując że nie jestem zadowolony z takiego planu dnia, po czym oparłem się wygodnie na krześle.
-Nie możemy tego wszystkiego przełożyć? Ledwo żyję. –podniosłem się i wyrzuciłem puszkę do kosza.
-Sam się…
-… na to wszystko pisałem, tak wiem .-zacytowałem Scooter’a, nie mając ochoty słuchać po raz setny że to ja chciałem być gwiazdą i że to tylko i wyłącznie mój wybór. –Po prostu dziś jestem zmęczony. Kur*a ,czy to tak ciężko zrozumieć? –wyrzuciłem ręce w górę i stanąłem przy schodach, chcąc iść na górę.
-Za godzinę bądź gotowy. Nie mam ochoty znowu na ciebie czekać i przepraszać wszystkich za spóźnienie rozwydrzonej gwiazdki. -  powiedział oschle. Nie zareagowałem, bo nie miałem ochoty na bezsensowne kłótnie. Wkurzony poszedłem do pokoju.


CAILIN’S POV
Siedziałam wygodnie na fotelu, a mój wzrok był wbity w książkę. Z zaciekawieniem czytałam każdą linijkę tekstu, napisanego czarnym i widocznym drukiem. Co jakiś czas odrywałam się od lektury żeby napić się wody, stojącej na biurku.
-Cailin! – zawołała Danielle z kuchni. Włożyłam zakładkę do środka i odłożyłam książkę na łóżko, po czym podeszłam do mojej przyjaciółki.
-Co jest? –spytałam ,opierając się o blat kuchenny. Danielle przerwała wykonywaną czynność i odwróciła się w moją stronę.
-Pójdziemy dzisiaj do galerii, okej? –wywróciłam teatralnie oczyma – Muszę kupić parę ubrań, a tobie dobrze zrobi wyjście na świeże powietrze. –sarkastycznie się uśmiechnęła.
-Mam tylko nadzieję, że idziemy tam same a nie z John’em… -powiedziałam ledwo słyszalnie. Nienawidziłam kiedy była w towarzystwie swojego chłopaka. Zawsze zbyt nadmiernie pokazywali swoje uczucia i zawsze w najmniej odpowiednich miejscach.
-Mówiłaś coś? –Danielle udawała, że mnie nie słyszała. Posłałam jej nieszczery uśmiech i odwróciłam się na pięcie.
-Będę gotowa za pół godziny. –oznajmiłam, wychodząc z pomieszczenia.
*godzinę później*
Szłyśmy powoli, aby nacieszyć się panującą pogodą. Było z 25 stopni i uparcie świeciło słońce. Pięknem krajobrazu bardziej cieszyła się Danielle. Ja nigdy nie byłam zwolenniczką przebywania długo na świeżym powietrzu  jedynie w towarzystwie zwierząt i roślin. Zdecydowanie bardziej wolałam siedzenie w naszym malutkim, wynajmowanym mieszkaniu z książką albo telefonem w ręku.
-Idziesz jutro na imprezę urodzinową do Lilly? –spytała mnie towarzyszka, cały czas patrząc przed siebie z uśmiechem wymalowanym na twarzy.
-Jasne. –odrzekłam z sarkazmem i krzywo się uśmiechnęłam.
-Oh, czemu nie? – Danielle popatrzyła na mnie jak na najbardziej denerwującą osobę na świecie.
-Alkohol, narkotyki i lizanie się po kątach. To rzeczywiście moje klimaty – spojrzałam na nią roześmiana, po czym odwróciłam wzrok, mając nadzieję że zrozumiała wyrażoną przeze mnie niechęć do pójścia na planowane wydarzenie.
-Na twoim miejscu korzystałabym z okazji.-zatrzymałam się i popatrzyłam ze zdziwieniem na przyjaciółkę.
-Jakiej znowu okazji? –wyrzuciłam ręce w górę.Cicho zachichotała.
-Oh, błagam. Nie udawaj, że nie wiesz. Przecież każdy facet pożera cię wzrokiem, a ty jesteś obojętna… - natychmiastowo wybuchłam śmiechem, który zagłuszył ciszę i spokój, panujące w okolicy. Złapałam się za brzuch, a Danielle szła przed siebie z powagą na twarzy.Dosłownie sekundę później zobaczyłam jak staje w miejscu, a jej wzrok wbija się w jeden punkt tuż przed nią.Przestałam się śmiać i stanęłam przed przyjaciółką.
-Hej, co ci? –pomachałam jej ręką przed oczyma, ale ona jedynie się odsunęła, wciąż wpatrując się w stały punkt. Również tam zerknęłam. Ku mojemu zdziwieniu nie działo się tam nic ciekawego, co jeszcze bardziej wzbudziło moje podejrzenia.
-Jezu Cailin. – złapała mnie odruchowo za rękę i rozszerzyła kąciki ust. Patrzyła na mnie jakby przed chwilą wygrała na loterii milion dolarów.
-Co? –wzruszyłam ramionami,irytując się jej zachowaniem.
-Spójrz tam. –zaczęła ledwo łapać powietrze, a jej nogi trzęsły się jak galaretka. Zakryła twarz dłońmi i powstrzymała pisk szczęścia.
-Nic nie widzę. –odrzekłam zdezorientowana.
-Tam stoi Justin, Jezu. –cicho pisnęła, ale kazałam jej się zamknąć.-Justin Bieber. –wydusiła, podskakując w miejscu. Zaśmiałam się, słysząc jej podekscytowanie. Ponownie popatrzyłam w tamtą stronę. Rzeczywiście, stał oparty o samochód, a wokół niego zaczął gromadzić się niewielki początkowo tłum.
-Iii? –byłam chyba jedyną nastolatką, która na jego widok miała sucho w majtkach, a jego obecność nie wzbudzała u mnie tak wielkiej radości. – Możemy iść dalej?
-Tak! –krzyknęła natychmiastowo, puszczając moją rękę i przyspieszając kroku, jakby bała się że on zaraz odejdzie. Podbiegłam do niej, a kiedy byłyśmy bliżej, Danielle odgarnęła włosy z twarzy i podeszła do tego wielkiego , uwielbianego przez miliony Justina Biebera. Nie miał zbyt miłego wyrazu twarzy. Był jakby skrzywdzony i znudzony tym, że musi tu stać i robić sobie zdjęcia z fankami.
-„Dupek” –pomyślałam. Moja przyjaciółka ustawiła się w kolejce do zdjęcia i cały czas patrzyła się na mnie jak na idiotkę, bo nie jarało mnie zbytnio to ,że stoję od niego zaledwie parę metrów. W pewnym momencie poczułam na sobie czyjś wzrok. Odwróciłam głowę w drugą stronę i zobaczyłam, że Justin uśmiecha się do mnie. Wzruszyłam ramionami i nie zmieniłam wyrazu swojej twarzy.
-Nie chcesz zdjęcia? –usłyszałam nagle za plecami. Wzdrygnęłam, widząc jak blisko ode mnie jest. Danielle pewnie właśnie zastanawiała się co on robi. W sumie ja też.
-Niespecjalnie. –uśmiechnęłam się nieszczerze, co miałam w zwyczaju robić chyba zbyt często. Zaśmiał się, a z jego ust poczułam zimny oddech, otaczający moją szyję. Byłam niższa od niego o głowę, co wcale mnie nie dziwiło. Nigdy nie byłam wysoka.

-Twój problem. –wzruszył ramionami, podobnie jak ja wcześniej i odszedł, puszczając mi oczko. Zachowywał się jak gówniarz, próbujący poderwać nastolatkę na imprezie. Ale czego można się było spodziewać po rozpieszczonym przez los 19-latku…


----------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i mamy pierwszy rozdział :) Jak wrażenia? Będziecie czytać dalej?
Napiszcie w komentarzu! :)